W zachodniej Kanadzie spędziłam 36 dni
-ludzie mili
-marihuany palą dużo
-papierosów palą bardzo mało
-często piją piwo
-wszyscy klną
-są mądrzejsi od Brytyjczyków, o wiele mądrzejsi, potrafią myśleć
-masa facetów, jak to powiedziała moja nowa kanadyjska koleżanka „wchodzisz do baru i wybierasz”
-i jeszcze o chłopcach – powyżej 20 roku życia facet nie może mieszkać z rodzicami, nawet jeśli ma być w tym samym miasteczku, studiować albo pracować za marny pieniądz, to powinien się wyprowadzić jak tylko skończy liceum
O nieludziach:
-smaczne fastfoody :) poza Ronaldem McDonaldem, wielce smakowały mi burgery w sieciowych fastfoodach – Wendy’s, Burger King i Tim Hortons – wszystkie z tej samej paczki, ale różne, z czego Tim najlepszy, do tego A&W mniam mniam i Dairy Queen, które jest niby dla deserów, ale mięso też mieli. Od powrotu z Kanady nie jadłam burgera. Do tego najlepsze taco jakie w życiu jadłam zjadłam w mieścinie o nazwie Grande Prairie. 2 całkiem różne rybne taco i 2 całkiem różne mięsne taco do dziś mi się śnią. Więc jeśli kiedyś za daleko pojedziesz i wylądujesz w tej pięknej mieścinie to zapytaj mieszkańców o miejsca, gdzie można dostać taco i jedz, ile wlezie!
-auta ogromne, ciężarówki wielkie jak bary, a praktycznie w każdym domu jest duży pickup- koleżanka co ma jeepa powiedziała kiedyś: „lubię mieć małe auto, bo mogę wszędzie zaparkować” :) uśmiałam się
-drogi szerokie
-autobusy międzymiastowe istnieją, pan w autobusie na początku podróży się przedstawia, pokazuje wyjścia awaryjne i jak je użyć, mówi ile będzie trwała podróż i jak będziemy jechać
-na lotniskach jak przejdzie się przez bramkę zarówno na lotnisku w Vancouver jak i w Edmonton można przejść do innego samolotu, bo nikt tego nie pilnuje, a przechodzi się przez korytarz i potem na polu stoją samoloty przy odpowiednich wyjściach, ale możesz wybrać wyjście i zrobić sobie psikusa i polecieć gdzieś indziej :)) takie samoloty zazwyczaj nie są pełne, więc pewnie by się udało
-autobusy miejskie istnieją, tylko jeżdżą rzadziej w małych miasteczkach, ale jeżdżą i mają bilety ze zniżką i panowie kierowcy (czasem panie) są bardzo uprzejmi
-jechałam pociągiem między miastami, więc jakby ktoś się do Kanady wybierał to polecam więcej piniondza oszczędzić i taki pociąg klasą turystyczną sobie zaserwować – ściany szklane, jedzenia i wina (czy innych napojów) w bród, mi się jeszcze trafiła super ekipa i super konduktorzy :)
Pociąg, którym jechałam przejeżdżał przez miasteczko „Penny”, gdzie do zatrzymania pociągu używa się flagi :)) I jeszcze trzy lata temu poczta dowożona tam była tylko pociągiem :o
-góry piękne, zapierają dech, takie bardziej jak dzieci rysują, że widać ich wielkość bezwzględną i jakby nożem ścięte czasem, wyszłam na górę raz, to był taki miks Babiej i Tatr, inszej opisać nie umiem
-nawet w większych miastach jak Vancouver i Edmonton są dzikie miejsca i da się oddychać:
Marzec 2018: i mówią tam „eh” (czyt. ej!) i tak mi to weszło w krew, że pół roku minęło, mieszkam w Rzymie, i czy mówię po polsku, włosku czy angielsku to co któreś zdanie kończę owym „ej!” i się nie oduczę już nigdy :)